sobota, 6 sierpnia 2011

Park Narodowy Zion oraz droga przez stany: Utah i Wyoming

Jesteśmy w mieście o nazwie "Green River", stan Wyoming (przystanek w drodze do Południowej Dakoty). W końcu jakaś normalna cywilizacja i w dodatku cudowna temperatura 25 stopni Celsjusza!;-)

Jadąc przez stan Utah zachwycałam się pięknymi górami o przyjaznym wyglądzie: wreszcie nie ma suchych pustyń i skalistych gór, ale pojawiła się piękna zieleń - trawa, drzewa, wodospady, a góry podobne są do naszych Pienin (zwłaszcza kiedy przepływa obok autostrady rzeczka podobna do Dunajca), miejscami do Tatr. Zdecydowanie różnią się jednak wysokością - niektóre z nich mają powyżej 4000 m.n.p.m. Przejeżdżaliśmy obok miasta Salt Lake City - znanego z odbywających się tam Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2002 roku. Ciekawostka - miasto jest siedzibą mormonów. Z resztą w całym stanie Utah, w którym leży Salt Lake City, jest mnóstwo mormonów (ok. 70% mieszkańców). Zaprawdę, piękny stan wybrali sobie do mieszkania!

Trochę dzisiejszego dnia spędziliśmy w Parku Narodowym Zion - znów w kanionie (stan Utah). Oto, co pisze o nim nasz "asfaltowo-saloonowy" przewodnik, Waldemar Łysiak:

"Również nie do opisania - jeszcze bardziej, niż w przypadku Wielkiego Kanionu, przekracza to możliwości mojego pióra. Te kolorowe wzgórza, pełne niesamowitych rzeźb, którym mormoni dali imiona nawiązujące do kształtów i podobieństw (Skała Słońca, Skała Tajemnicy, Trzej Patriarchowie, Ołtarz Ofiarny, Wieża Dziewicy, Wielki Biały Tron i inne), to najwspanialszy cud przyrody, jaki widziałem w Stanach. Przy Zionie barwy hollywoodzkiego Eastmancoloru to ołowiany garnek. Wydaje się, że nie może być na świecie nic piękniejszego."

Rzeczywiście - jest tam cudownie. Nie tylko czerwonawe skały (jak w Kanionie), ale ożywcza rzeka, która pozwala rosnąć rozmaitym drzewom, krzewom. Tak więc: błękit nieba i wody, czerwień skał, zieleń roślinności. Tak chyba musiał wyglądać raj. Także tym razem skorzystaliśmy z darmowego autobusu, który przewiózł nas trasą widokową, z możliwością wysiadania w wybranych punktach, jednak mam marzenie - wrócić tam i pieszo pokonać część trasy przez Zion.
Wprawdzie w Hollywood (jak Łysiak) nie byłam, ale jedno jest pewne: barwy kiczowatego Las Vegas przy Zionie to także "ołowiany garnek".

Na koniec fragment z przewodnika:

"Jeden z pierwszych osadników mormońskich, Isaac Behunin, nazwał okolicę, w której zamieszkał, małym Syjonem (Little Zion), ponieważ przypominała prawdziwy raj na ziemi. W dzisiejszych czasach, 150 lat później, Park Narodowy Zion zachwyca każdego, kto spojrzy na ściany z wielobarwnego piaskowca, przemierzy wąskie kaniony, obejrzy kępy kwiatów zwieszających się girlandami ze skalnych ścian, posłucha ryku spienionej rzeki Virgin."

"[Kanion] został wyżłobiony przez potężny nurt rzeki Virgin, a następnie poszerzony, wyrzeźbiony i ukształtowany w rozmaite niezwykłe formy skalne przez wiatr, deszcz i lód. Majestatyczne ściany kanionu wznoszą się na 600 m i przypominają poszarpane szczyty oraz inne dziwne formy w odcieniach czerwieni i bieli. Rozciągające się nad rzeką dzikie łąki i zagajniki drzew są ostoją zwierząt."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz