niedziela, 17 lipca 2011

Devil's Lake (Diabelskie Jezioro) w stanie Wisconsin.

17 lipca, niedziela

Dziś wybraliśmy się do stanu Wisconsin, nad jezioro o nazwie pełnej grozy - Devil's Lake. Zaś nazwa okolicznej miejscowości nie ma w sobie grozy ani krztyny: Baraboo :) Jak twierdzą chicagowianie - "To tu, niedaleko od Chicago". Jak bardzo "niedaleko"? Podróż w jedną stronę zajęła nam ok. 3 godzin :-) Tak właśnie zmienia się perspektywa, kiedy mieszka się w kraju wielkim jak USA.

Stan Wisconsin zrobił na nas bardzo pozytywne wrażenie - pagórki (zdaje się, że ich nazwa to Cascade Mountain), przestrzeń, charakterystyczne czerwone domki z charakterystycznymi dachami oraz wielkie pola kukurydzy. Sympatycznie.
A jezioro - przecudowne. Pagórki z kamieniami jak w Górach Świętokrzyskich. Piękne widoki. Tylko upał niemiłosierny. Po szybkim pikniku na trawce z chęcią wracaliśmy do klimatyzowanego samochodu. Bez tego prawie 40-stopniowy upał byłby nie do wytrzymania.

Piotrek znalazł jeszcze jedną atrakcję w tamtejszych okolicach, mianowicie Mid-Continent Railway Museum, czyli muzeum "ciopągów" i "ciufć". Stwierdziliśmy właśnie, że wspomniana nazwa "Baraboo" pochodzi zapewne od "Para buch!" :D

Poczuliśmy się, jakbyśmy przenieśli się w czasie do XIX wieku, do miasteczka, w którym leczyła doktor Quinn :) Stare lokomotywy, wagony, poczekalnie... Wszystkie pięknie odnowione, a w środku wagonów - trzeba przyznać - standard znacznie wyższy niż wnętrza pociągów naszych kochanych PKP.

Dla zainteresowanych: http://www.midcontinent.org/

I taka końcowa myśl - Ameryka to nie tylko wieżowce i miasta, ale piękne wioseczki, małe miasteczka z uroczymi kościółkami i - wszędzie - pięknie wykoszoną trawą oraz flagą USA :) Nad głowami szybujące orły, gdzieniegdzie ostre serpentyny jak Bieszczadach, a jak sięgnąć wzrokiem - pagórki i pola. God bless America! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz