czwartek, 28 lipca 2011

Strażnicy Teksasu z Polski :)

Jesteśmy już trzeci dzień w Teksasie. Ten stan pod względem wielkości jest na 2. miejscu w USA (największa jest Alaska). Dla porównania: Teksas jest ponad 2 razy większy od Polski...
Jak wygląda? W mieście: palmy i ładnie kwitnące drzewa. Jeśli natomiast jedzie się samochodem przez Teksas, widać przede wszystkim ogromne, puste powierzchnie, pełne wyschniętej trawy, kaktusy, jakieś pojedyncze drzewa, a na niebie mnóstwo latających drapieżników. Bardzo dużo jest też pól bawełny i rancz oraz rafinerii (te miejsca są niezwykle bogate w ropę!).

Wczoraj mieliśmy okazję zwiedzać gigantyczne ranczo, bardzo znane - King Ranch. Ma ono powierzchnię 3 340 km2. Są tam: pola bawełny, olbrzymie przestrzenie z tysiącami krów lub koni, kaktusy, różne gatunki drzew, w których siedzą wielkie ilości najrozmaitszych ptaków, jeziorko, gdzie można spotkać aligatory (widzieliśmy kilka)... Słowem: niezłe urozmaicenie i niezły ogrom! Nie wyobrażam sobie, jak można to wszystko ogarnąć i tym wszystkim zarządzać. Ranczo ma bogatą historię, powstało w 1853 roku, ale nawet dziś można tam spotkać prawdziwych kowbojów.

Byliśmy też na "USS Lexington" - ogromnym lotniskowcu, który jest zamieniony na muzeum i stoi sobie tu niedaleko, przy brzegu, na Zatoce Meksykańskiej. Bardzo ciekawa wycieczka, którą kontynuować będziemy jutro, bo nie starczyło nam czasu, żeby wszystko zobaczyć (o 18:00 zamykali).

Dziś natomiast odwiedziliśmy San Antonio. Jest ono słynne przede wszystkim ze względu na klasztor El Alamo, gdzie Amerykanie walczyli o wolność (w 1836 roku) - chcieli zrzucić kuratelę Meksyku. El Alamo jest nazywane "Teksaskimi Termopilami", bo broniący wolności zginęli okrutnie. Co ciekawe, walczyli tam również Polacy! Wiem to oczywiście z "Asfaltowego saloonu" Łysiaka. Oto, co pisze:

"(...) bo czy jest w ogóle możliwe, by Polaków zabrakło gdzieś, gdzie się walczy o niepodległość? Było to kilku oficerów artylerii Królestwa Polskiego, pod dowództwem Napoleona Dembickiego. Po upadku Powstania Listopadowego wyemigrowali za ocean i usłyszeli, że ktoś walczy o swoją wolność. Więcej im nie było trzeba, natomiast obrońcom El Alamo potrzeba było fachowców do obsługi dział, więc chłopaków znad Wisły przyjęto z otwartymi ramionami".

Od siebie mogę powiedzieć, że na tablicach z nazwiskami poległych, szukaliśmy nazwisk polskich. Nie znaleźliśmy ani jednego... Szkoda.

W odległości ok. godziny drogi od San Antonio znajdują się ciekawe dla nas - jako Polaków - miejsca. Wiecie, jakie noszą nazwy? "Cestohowa", "Kosciusko", "Panna Maria". Nie bez powodu. Na tych to pustych przestrzeniach osiedlili się w XIX wieku Polacy, a dokładniej Ślązacy (pozdrawiam wszystkich ze Śląska :)). Oto, co wyczytałam na stronie http://www.franciszkanie.pl/news.php?id=6066:

"Zimą, na przełomie 1854 i 1855 roku, po dwumiesięcznej podróży morskiej, do Teksasu przybyła grupa kilkuset Ślązaków, z rodzinnej miejscowości o. Moczygemby. Oni pierwsi zapoczątkowali osadnictwo Polaków na kontynencie amerykańskim. (...) Osadę, w której się osiedlili się, o. Moczygemba nazwał po polsku Panna Maria. Tam także wkrótce powstała pierwsza w USA polska szkoła. Franciszkanin zbudował tam pierwszy na ziemi amerykańskiej polski kościół pw. Niepokalanego Poczęcia NMP i założył pierwszą polską parafię, do dziś istniejącą. (...) Przez kolejne trzy lata do Teksasu przybywały nowe grupy kolonizatorów z Polski. Powstawały nowe osady, których nazwy przypominały, że mieszkają w nich imigranci z Polski: St. Hedwig, Dobrowolski, Kosciusko, Cestohova, Warsaw, Pulaski oraz inne".

Dziwne, ale ciekawe wrażenie - zobaczyć na środku pustkowia kościół przypominający te z Polski, polską flagę powiewającą obok flagi Teksasu, polskie nazwiska wyryte na tablicach... Kawałek Ojczyzny w Teksasie. Ale, co też oni, ci nasi Polacy, musieli przejść...:

"Początki osiedlania się były dla Polaków niezmiernie trudne. Imigranci musieli zaczynać "od zera", żyli w szałasach, ziemiankach lub pod gołym niebem, karczując teren i walcząc z dziką zwierzyną. Z powodu nieznajomości języka i zwyczajów byli szykanowani przez mieszkańców Ameryki. Musieli odpierać napady dzikich band, rewolwerowców oraz Indian. Zastała ich wojna secesyjna."

I taki to Teksas.

A, jeśli ktoś oglądał "Strażnika Teksasu", to średnio co 3 samochód tutaj to pick-up podobny do tego, jakim jeździł Chuck Norris :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz